wtorek, 18 kwietnia 2017

Vlog #5

Hejka!!! Wczoraj byłam w stajni jak mówiłam tak byłam w lany poniedziałek. Tak też dzisiaj mam jechać, ale to chyba nie wypali bo pada śnieg lub deszcz. No ale postanowiłam opisać wam wczorajszą wizytę, Przepraszam, że nie opisuje jej wczoraj, ale wczoraj wróciłam dopiero około godziny 20. No to wczoraj pojechałyśmy z koleżanką na rowerach. Umówiłyśmy się na 12:55 koło boiska. Ta gdy przyjechała to od razu chlusnęła we mnie z butelki wodą. Ale na razie się nie mściłam... Dojechałyśmy w około 40 minut do stajni. Gdzie przywitałyśmy się z instruktorką. Po czym odłożyłyśmy rowery i chciałyśmy wejść do stajni, a tam prawie na nas wpadają ludzie z Chin bodajże. No ale z wcześniejszym zamiarem poszłyśmy odłożyć rzeczy. Później kolega wrobił mnie w ubieranie ogłowia Noćce. Na początku wszystko spoko ubrałam, lecz nachrapnik nie był na pysku tylko pod pyskiem. Lecz następnie już Noćka po wyciągnięciu ogłowia nie dała mi włożyć jej ogłowia, więc poprosiłam innego kolegę o pomoc. Następnie chciał mnie kolega wysłać na oprowadzanie, lecz udało mi się nie iść na nie. Aczkolwiek zaraz do mnie przyleciał i mówi, że trzeba szybko wyczyścić Nosala, bo ma na 14 lonżę. A była 13:40. To idę po niego, a tam okazuje się, że jest on cały z błota. Udało nam się go z koleżanką ogarnąć do gdzieś 13;58. No i go szybko siodłamy, a chwilę później kolega go bierze na ujeżdżalnię. Później idę pomóc czyścić koleżance konia na którym będzie jeździć Orunię. Gdy ona ją kopystkowała, instruktorka zaproponowała, że mogę jeździć też na tej jeździe, ale na Nosalu. Zgodziłam się. Później czyściłam Rekina, który parę razy się rozwiązał. Gdy go już odstawiłam, to przed stajnią konie zaczęły się płoszyć, bo latał dron to wszystkie konie w stajni siodłać. Ja już tylko pilnowałam, aby Nosal się nie schylał, bo był już ubrany. Wychodziliśmy na ujeżdżalnię z czego na tej drodze Nosal stawał z cztery razy. Instruktorka powiedziała, że to nie będzie za piękna jazda. Po po pierwsze konie nie pracowały przez 4 dni, po drugie ktoś się tam bawił dronem niedaleko, a jeszcze inna osoba próbowała takie większe elektryczne autko. Jeździłam ja na Nosalu, koleżanka na Oruni, kolega na Natanie, i drugi kolega na Nagietce. Po ruszeniu stępem Nagietka z Natanem zaczęły brykać i się okręcać. Nosal i Orunia jechały na razie w miarę spokojnie. Lecz w pewnym momencie wszystkie konie spłoszyły się do galopu przy bramce dopiero do stępa. Później staram się wjechać na ścianę, ale Nosal nie chciał jechać tam, bo robił wolty. Jak nam się udało wjechać to przy drągach leżących za ujeżdżalnią spłoszył się i o mało nie staranował Nagietki i instruktorki. Później spłoszył się jeszcze raz trochę dalej od tamtego miejsca. Następnie spłoszyła się Orunia tylko tym razem moja koleżanka spadła na plecy z galopu. Instruktorka kazała się jej położyć na ławce, a Orunię wzięła na lonżę, aby się wyszalała. Później koleżanka podjęła jeszcze jedną próbę jazdy na niej. Tylko tym razem znowu Nosal się spłoszył... I ja także spadłam w tym samym miejscu tak samo. Tylko ja trzymałam wodze. Powiem tyle, że aż mi oddech odebrało, ja też miałam się położyć na ławce. A Nosala, gdy jeszcze leżałam na ziemi to kolega zabrał. Po moim upadku pani kazała reszcie zsiadać z koni. Tylko Natana wzięła na lonżę dla innej koleżanki. Ja pomagałam rozsiodłać koleżance Orunię. A później wzięłam osiodłałam Noćkę i wzięłam ją na oprowadzania. Na drugim oprowadzaniu dziewczynka była bardziej zainteresowana kotami niż koniem. A później lał się wodą kolega z koleżanką, tylko nie takimi psikawkami tylko wiadrem i miską z wodą, w końcu koleżanka była cała mokra, a on prawie w ogóle. W między czasie wypuszczaliśmy na ujeżdżalnię konie aby się wyszalały. Na początku źrebaki, później klacze, a później wałachy. Po wypuszczeniu klaczy zostałam oblana wodą z całej miski, a najlepsze było to że ubrania pożyczyłam koleżance, bo na niej nie było suchej nitki. Później przy sprowadzaniu wałachów, ja wzięłam Natana, lecz ten przy wyjściu okręcił mnie tak aby jeść trawę i musiałam go odciągać a on nie miała kantara tylko prowadziłam go na uwiązie. Później postanowiłyśmy, że wracamy autem, a rowery zostaną w stajni. Więc w końcu wróciłam do domu około 20. A rowery stoją przy sianie w stodole. I w najbliższym czasie je weźmiemy. Najprawdopodobniej dzisiaj, bo jedziemy, ale czyścić tylko konie. A jak tam wasze wizyty w stajni?
Kończę,
Pa!!!
Pisała
koniara8448

Brak komentarzy: